Nienawidziła tego, kiedy wymykał się z jej łóżka po udanym seksie.
Tak bardzo chciała, żeby zostawał choć jedną noc w miesiącu. Jednak nie
mógł. Miał swoje życie, obowiązki, rodzinę i Archiego. Tym razem było
tak jak zawsze. Przyszedł po wygranym meczu z chińszczyzną i kwiatami,
zjedli, porozmawiali, a potem jak to było w zwyczaju wylądowali w jej
łóżku. Za każdym razem powtarzał jej to samo. Że kiedyś w końcu będzie
miał na tyle odwagi, by ujawnić o nich prawdę. Spotykali się od roku,
kiedy to Jack jeszcze odbywał rehabilitację po kontuzji, pracowała wtedy
w jednej z restauracji, do której przychodził ze znajomymi. Zaczęło się
niewinnie, a potem stało się już nałogiem. Widywali się sporadycznie,
czasami tylko kilka razy w miesiącu. Jednak z czasem nie mogli już bez
siebie żyć. Dzwonił do niej codziennie, nawet kilka razy dziennie, kiedy
wyjeżdżał ze zgrupowaniem. Poświęcał jej każdą swoją wolną chwilę.
Kochała go i wiedziała, że on też do niej coś czuje, jednak nigdy jej
tego nie powiedział. Zawsze całował ją w czoło, mówiąc: ‘Jesteś dla mnie
kimś ważnym’. Wystarczało jej to jak na razie. Ważne, że był, kiedy go
potrzebowała. Teraz widywali się juz nie tylko po pracy, ale i w pracy.
Od kilku miesięcy, po zakończonych studiach, bowiem zaczęła pracować
jako fizjoterapeutka w jego klubie piłkarskim.
- Nie lubię kiedy musisz wychodzić tak wcześnie, Jack – przeciągnęła
się na łóżku i przykryła narzutą swoje nagie ciało, obserwując każdy
jego ruch, kiedy w pośpiechu się ubierał.
- Rozmawialiśmy już o tym, Soph – spojrzał na nią i westchnął,
siadając na brzegu łóżka – Wiem, że tego nie lubisz, ja też nie czuję
się najlepiej zostawiając cię tu samą – pochylił się by złożyć na jej
ustach pocałunek. – Ale obiecuję, że niedługo będzie już lepiej, dobrze?
– spojrzał jej głęboko w oczy.
Pokiwała tylko głową i przyciągnęła go do siebie, całując namiętnie.
Nie mogła mu niczego odmówić. Kiedy na nią patrzył tymi swoimi
szczenięcymi oczami, miękła. Kiedy zamknęły się za nim drzwi, wyszła z
łóżka i udała się prosto do łazienki by wziąć prysznic. Kiedy weszła do
kabiny, odkręciła kurek z gorącą wodą i zamknęła oczy, pozwalając
kropelkom wody oplatać jej ciało. Westchnęła cicho. Wiedziała, że jutro
go zobaczy, jednak to nie będzie to samo. Znów będzie musiała udawać, że
nic ich nie łączy.
* * *
Właśnie kończyła swoją zmianę, kiedy do pomieszczenia wszedł Thomas z
uśmiechem na ustach i usiadł wygodnie na kozetce. Nie odezwał się ani
słowem, ale wiedziała, że o coś chciał ją zapytać.
- O co chodzi, kapitanie? – stanęła naprzeciw niego i skrzyżowała
ręce na klatce piersiowej. – Widzę, że coś ci chodzi po głowie – w końcu
się uśmiechnęła.
- Dlaczego uważasz, że musi o coś chodzić, Sophie – oparł ręce za plecami i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Bo to widać, Thomas – zaśmiała się i pokręciła głową – no dalej, wyduś to z siebie.
- Zastanawiałem się czy nie miałabyś przypadkiem wolnego piątku –
spojrzał jej w oczy – mamy w klubie jakąś uroczystą kolację i wypadałoby
przyjść z osobą towarzyszącą – wstał, nadal nie spuszczając z niej
wzroku. – Nie mam nikogo, z kim mógłbym pójść, a lepiej zaprosić kogoś,
kogo się zna i lubi – pokiwał głową.
Uroczysta kolacja? Jack jej o tym nie wspomniał ani słowem. I pewnie
nie miał takiego zamiaru. Nie dając po sobie poznać, zaśmiała się tylko i
machnęła ręką.
- Zapraszasz mnie na randkę, Vermaelen?
Jego źrenice powiększyły się niebezpiecznie i podszedł do niej
bliżej, spoglądając na nią z góry. Był wyższy o co najmniej dwadzieścia
centymetrów. Przygryzła mimowolnie wargę i spojrzała mu w oczy.
- A co jeśli tak, Sheer? – droczył się z nią, wiedziała o tym. Była
jedyną kobietą w sztabie fizjoterapeutów, do tego nie brzydką. Wszyscy
starali się z nią flirtować, a Thomas już od dłuższego czasu próbował ją
zaprosić na kawę. – No dalej, nie daj się błagać na kolanach. Co ci
szkodzi i tak znasz wszystkich, a trochę zabawy nie zaszkodzi –
pstryknął ją w nos i obszedł, kierując się do wyjścia. – Nie przyjmuję
odmowy, bądź gotowa na osiemnastą – puścił do niej jeszcze oczko i
wyszedł.
Westchnęła cicho i spoglądając jeszcze na drzwi, zarzuciła na siebie
kurtkę i ruszyła do wyjścia. Miał rację, co jej szkodziło pójść. Do tego
będzie miała na oku Wilshere’a, choć myśl o samej obecności Lauren w
jednym pomieszczeniu z nią, przyprawiała ją o mdłości. Nie darzyła tej
dziewczyny sympatią i to wcale nie ze względu na Jacka. Sam jej styl
bycia jej przeszkadzał. Kiedy wyszła z budynku, udała się prosto w
kierunku stacji metra, nie pamiętała już kiedy ostatni raz była na
zakupach.
Dotarcie do centrum Londynu trochę jej zajęło, a kiedy już krążyła od
sklepu do sklepu, rozdzwonił się jej telefon. Odwiesiła wieszaki z
sukienkami na bok i wyjęła z torebki komórkę.
- Sophie Sheer, słucham? – powiedziała oficjalnie, nie zwracając uwagi na wyświetlacz.
- Uwielbiam kiedy tak mówisz – w słuchawce usłyszała głos Jacka, wywróciła oczami i spojrzała na wystawę sklepową.
- Coś się stało? Mieliśmy spotkać się dopiero wieczorem – odpowiedziała obojętnie i spojrzała na paznokcie u lewej ręki.
- Oiii, ktoś tu nie jest w humorze. Co się stało, Soph?
- Nic się nie stało. Mów szybko o co chodzi, bo jestem teraz na zakupach.
- Kupujesz jakąś seksowną bieliznę – zamruczał do słuchawki.
- Nie, sukienkę na piątkową uroczystą kolację, na którą zostałam
zaproszona przez Vermaelena, a teraz wybacz, jeśli to nic ważnego,
porozmawiamy wieczorem – rozłączyła się. Wiedziała, że tego nie lubił.
Prawdopodobnie teraz siedział gdzieś i zaciskał pięści ze złości. I może
nie przez to, że się rozłączyła, tylko że wspomniała o Thomasie.
* * *
- Robisz mi to na złóś, tak? – Jack chodził po pokoju, gestykulując
zawzięcie. – To dlatego, że ci o tym nie powiedziałem? – zatrzymał się i
spojrzał na nią.
- Nie i nie. – pokręciła głową, nie wstając z sofy. – Po prostu nie
dał mi wyboru, powiedział że odmowy nie przyjmuje i wyszedł –
westchnęła. – Robisz z igły widły, Jack – chwyciła go za rękę i
pociągnęła do siebie, żeby usiadł obok. – Słuchaj, to jest tylko zwykłe
koleżeńskie wyjście, będziesz na tym samym przyjęciu z Lauren – dotknęła
opuszkami palców jego policzka i uśmiechnęła się delikatnie. Widziała
jak bił się z myślami, aż w końcu pokiwał głową.
- Masz rację – położył swoją dłoń na jej, subtelnie ją ściskając. –
Nie to, żebym był o niego zazdrosny – wywrócił oczami i zaśmiał się,
przyciągając ją do siebie – jesteś moja i tylko moja – wyszeptał,
przybliżając swoją twarz do jej i za moment składając na jej ustach
namiętny pocałunek.
Cudnie sie zaczyna. Osobiscie wprost uwielbiam Jacka i mam nadzieje, ze nie wykreujesz go na jakiegos dupka. Czekam na to, co stanie sie na przyjeciu. Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńNo nareszcie mogę normalnie czytać Twoje opowiadanie, bo szczerze mówiąc miałam już okazję zetknąć się z Twoją twórczością na mylogu. Tylko wtedy za cholerę zdolna ja nie mogła ogarnąć jak je czytać. Udało mi się przeczytać prolog i pierwszy rozdział, a nawet wejść w zakładkę z bohaterami. Byłam z siebie dumna. Strasznie wyczekiwałam tego dnia, kiedy przeniesiesz się tutaj.
OdpowiedzUsuńJeeej, jest Jack i Verma - chyba więcej nie trzeba chcieć. W tej chwili jestem TV5 team, bo Wilshere mógłby się określić. Uwielbiam wątek związków w ukryciu, więc czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. Pozdrawiam serdecznie, dziękuję za miły komentarz :) oczywiście będę informować i Ciebie proszę o to samo.
zaczyna się interesująco...
OdpowiedzUsuńNie ma dużo blogów o Jacku, dlatego cieszę się że przeczytałam ten. bardzo mi się podoba :)
Ciekawie się to zaczyna . mam nadzieję że akcja się rozwinie , chodź i teraz jest świetna ;D Masz niebywały talent do tego co robisz ;D
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam prolog i pomyślałam: łał, świetny. Teraz już jestem pewna, że to jest boskie. Masz ogromny talent. Z przyjemnością będę czytała tego bloga. Podoba mi się. Już zaciekawiło mnie to, jak potoczą się losy bohaterów i jak to rozwiążesz. Nic tylko czekać na następny rozdział, który mam nadzieję, pojawi się wkrótce.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Jest Jack, jest Thomas, jest ARSENAL <3
OdpowiedzUsuńW pierwszym rozdziale umieściłaś dużo informacji, dzięki czemu jest bardzo interesujący. Z jednej strony Jack, który nie ma odwagi zerwać z Lauren, z drugiej Thomas, próbujący umówić się z Sophie...
Jest świetnie!
Czekam na kolejny i pozdrawiam :*
[przemokniete-serca.blogspot.com]