środa, 17 kwietnia 2013

Rozdział I

Nienawidziła tego, kiedy wymykał się z jej łóżka po udanym seksie. Tak bardzo chciała, żeby zostawał choć jedną noc w miesiącu. Jednak nie mógł. Miał swoje życie, obowiązki, rodzinę i Archiego. Tym razem było tak jak zawsze. Przyszedł po wygranym meczu z chińszczyzną i kwiatami, zjedli, porozmawiali, a potem jak to było w zwyczaju wylądowali w jej łóżku. Za każdym razem powtarzał jej to samo. Że kiedyś w końcu będzie miał na tyle odwagi, by ujawnić o nich prawdę. Spotykali się od roku, kiedy to Jack jeszcze odbywał rehabilitację po kontuzji, pracowała wtedy w jednej z restauracji, do której przychodził ze znajomymi. Zaczęło się niewinnie, a potem stało się już nałogiem. Widywali się sporadycznie, czasami tylko kilka razy w miesiącu. Jednak z czasem nie mogli już bez siebie żyć. Dzwonił do niej codziennie, nawet kilka razy dziennie, kiedy wyjeżdżał ze zgrupowaniem. Poświęcał jej każdą swoją wolną chwilę. Kochała go i wiedziała, że on też do niej coś czuje, jednak nigdy jej tego nie powiedział. Zawsze całował ją w czoło, mówiąc: ‘Jesteś dla mnie kimś ważnym’. Wystarczało jej to jak na razie. Ważne, że był, kiedy go potrzebowała. Teraz widywali się juz nie tylko po pracy, ale i w pracy. Od kilku miesięcy, po zakończonych studiach, bowiem zaczęła pracować jako fizjoterapeutka w jego klubie piłkarskim.

- Nie lubię kiedy musisz wychodzić tak wcześnie, Jack – przeciągnęła się na łóżku i przykryła narzutą swoje nagie ciało, obserwując każdy jego ruch, kiedy w pośpiechu się ubierał.

- Rozmawialiśmy już o tym, Soph – spojrzał na nią i westchnął, siadając na brzegu łóżka – Wiem, że tego nie lubisz, ja też nie czuję się najlepiej zostawiając cię tu samą – pochylił się by złożyć na jej ustach pocałunek. – Ale obiecuję, że niedługo będzie już lepiej, dobrze? – spojrzał jej głęboko w oczy.

Pokiwała tylko głową i przyciągnęła go do siebie, całując namiętnie. Nie mogła mu niczego odmówić. Kiedy na nią patrzył tymi swoimi szczenięcymi oczami, miękła. Kiedy zamknęły się za nim drzwi, wyszła z łóżka i udała się prosto do łazienki by wziąć prysznic. Kiedy weszła do kabiny, odkręciła kurek z gorącą wodą i zamknęła oczy, pozwalając kropelkom wody oplatać jej ciało. Westchnęła cicho. Wiedziała, że jutro go zobaczy, jednak to nie będzie to samo. Znów będzie musiała udawać, że nic ich nie łączy.

* * *

Właśnie kończyła swoją zmianę, kiedy do pomieszczenia wszedł Thomas z uśmiechem na ustach i usiadł wygodnie na kozetce. Nie odezwał się ani słowem, ale wiedziała, że o coś chciał ją zapytać.

- O co chodzi, kapitanie? – stanęła naprzeciw niego i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. – Widzę, że coś ci chodzi po głowie – w końcu się uśmiechnęła.

- Dlaczego uważasz, że musi o coś chodzić, Sophie – oparł ręce za plecami i uśmiechnął się jeszcze szerzej.

- Bo to widać, Thomas – zaśmiała się i pokręciła głową – no dalej, wyduś to z siebie.

- Zastanawiałem się czy nie miałabyś przypadkiem wolnego piątku – spojrzał jej w oczy – mamy w klubie jakąś uroczystą kolację i wypadałoby przyjść z osobą towarzyszącą – wstał, nadal nie spuszczając z niej wzroku. – Nie mam nikogo, z kim mógłbym pójść, a lepiej zaprosić kogoś, kogo się zna i lubi – pokiwał głową.

Uroczysta kolacja? Jack jej o tym nie wspomniał ani słowem. I pewnie nie miał takiego zamiaru. Nie dając po sobie poznać, zaśmiała się tylko i machnęła ręką.

- Zapraszasz mnie na randkę, Vermaelen?

Jego źrenice powiększyły się niebezpiecznie i podszedł do niej bliżej, spoglądając na nią z góry. Był wyższy o co najmniej dwadzieścia centymetrów. Przygryzła mimowolnie wargę i spojrzała mu w oczy.

- A co jeśli tak, Sheer? – droczył się z nią, wiedziała o tym. Była jedyną kobietą w sztabie fizjoterapeutów, do tego nie brzydką. Wszyscy starali się z nią flirtować, a Thomas już od dłuższego czasu próbował ją zaprosić na kawę. – No dalej, nie daj się błagać na kolanach. Co ci szkodzi i tak znasz wszystkich, a trochę zabawy nie zaszkodzi – pstryknął ją w nos i obszedł, kierując się do wyjścia. – Nie przyjmuję odmowy, bądź gotowa na osiemnastą – puścił do niej jeszcze oczko i wyszedł.

Westchnęła cicho i spoglądając jeszcze na drzwi, zarzuciła na siebie kurtkę i ruszyła do wyjścia. Miał rację, co jej szkodziło pójść. Do tego będzie miała na oku Wilshere’a, choć myśl o samej obecności Lauren w jednym pomieszczeniu z nią, przyprawiała ją o mdłości. Nie darzyła tej dziewczyny sympatią i to wcale nie ze względu na Jacka. Sam jej styl bycia jej przeszkadzał. Kiedy wyszła z budynku, udała się prosto w kierunku stacji metra, nie pamiętała już kiedy ostatni raz była na zakupach.

Dotarcie do centrum Londynu trochę jej zajęło, a kiedy już krążyła od sklepu do sklepu, rozdzwonił się jej telefon. Odwiesiła wieszaki z sukienkami na bok i wyjęła z torebki komórkę.

- Sophie Sheer, słucham? – powiedziała oficjalnie, nie zwracając uwagi na wyświetlacz.

- Uwielbiam kiedy tak mówisz – w słuchawce usłyszała głos Jacka, wywróciła oczami i spojrzała na wystawę sklepową.

- Coś się stało? Mieliśmy spotkać się dopiero wieczorem – odpowiedziała obojętnie i spojrzała na paznokcie u lewej ręki.

- Oiii, ktoś tu nie jest w humorze. Co się stało, Soph?

- Nic się nie stało. Mów szybko o co chodzi, bo jestem teraz na zakupach.

- Kupujesz jakąś seksowną bieliznę – zamruczał do słuchawki.

- Nie, sukienkę na piątkową uroczystą kolację, na którą zostałam zaproszona przez Vermaelena, a teraz wybacz, jeśli to nic ważnego, porozmawiamy wieczorem – rozłączyła się. Wiedziała, że tego nie lubił. Prawdopodobnie teraz siedział gdzieś i zaciskał pięści ze złości. I może nie przez to, że się rozłączyła, tylko że wspomniała o Thomasie.

* * *

- Robisz mi to na złóś, tak? – Jack chodził po pokoju, gestykulując zawzięcie. – To dlatego, że ci o tym nie powiedziałem? – zatrzymał się i spojrzał na nią.

- Nie i nie. – pokręciła głową, nie wstając z sofy. – Po prostu nie dał mi wyboru, powiedział że odmowy nie przyjmuje i wyszedł – westchnęła. – Robisz z igły widły, Jack – chwyciła go za rękę i pociągnęła do siebie, żeby usiadł obok. – Słuchaj, to jest tylko zwykłe koleżeńskie wyjście, będziesz na tym samym przyjęciu z Lauren – dotknęła opuszkami palców jego policzka i uśmiechnęła się delikatnie. Widziała jak bił się z myślami, aż w końcu pokiwał głową.

- Masz rację – położył swoją dłoń na jej, subtelnie ją ściskając. – Nie to, żebym był o niego zazdrosny – wywrócił oczami i zaśmiał się, przyciągając ją do siebie – jesteś moja i tylko moja – wyszeptał, przybliżając swoją twarz do jej i za moment składając na jej ustach namiętny pocałunek.

6 komentarzy :

  1. Cudnie sie zaczyna. Osobiscie wprost uwielbiam Jacka i mam nadzieje, ze nie wykreujesz go na jakiegos dupka. Czekam na to, co stanie sie na przyjeciu. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. No nareszcie mogę normalnie czytać Twoje opowiadanie, bo szczerze mówiąc miałam już okazję zetknąć się z Twoją twórczością na mylogu. Tylko wtedy za cholerę zdolna ja nie mogła ogarnąć jak je czytać. Udało mi się przeczytać prolog i pierwszy rozdział, a nawet wejść w zakładkę z bohaterami. Byłam z siebie dumna. Strasznie wyczekiwałam tego dnia, kiedy przeniesiesz się tutaj.
    Jeeej, jest Jack i Verma - chyba więcej nie trzeba chcieć. W tej chwili jestem TV5 team, bo Wilshere mógłby się określić. Uwielbiam wątek związków w ukryciu, więc czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. Pozdrawiam serdecznie, dziękuję za miły komentarz :) oczywiście będę informować i Ciebie proszę o to samo.

    OdpowiedzUsuń
  3. zaczyna się interesująco...
    Nie ma dużo blogów o Jacku, dlatego cieszę się że przeczytałam ten. bardzo mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawie się to zaczyna . mam nadzieję że akcja się rozwinie , chodź i teraz jest świetna ;D Masz niebywały talent do tego co robisz ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam prolog i pomyślałam: łał, świetny. Teraz już jestem pewna, że to jest boskie. Masz ogromny talent. Z przyjemnością będę czytała tego bloga. Podoba mi się. Już zaciekawiło mnie to, jak potoczą się losy bohaterów i jak to rozwiążesz. Nic tylko czekać na następny rozdział, który mam nadzieję, pojawi się wkrótce.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest Jack, jest Thomas, jest ARSENAL <3
    W pierwszym rozdziale umieściłaś dużo informacji, dzięki czemu jest bardzo interesujący. Z jednej strony Jack, który nie ma odwagi zerwać z Lauren, z drugiej Thomas, próbujący umówić się z Sophie...
    Jest świetnie!
    Czekam na kolejny i pozdrawiam :*

    [przemokniete-serca.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń